W sercu swoim odczuwam wielki smutek i nieustanny ból

Mieszkam w katolickim kraju, otaczają mnie ludzie, który zostali ochrzczeni. Czy żyją oni po katolicku? I czy mnie to w ogóle obchodzi? Niezbyt? A powinno. Przypomina mi o tym św. Paweł w dzisiejszym czytaniu z Listu do Rzymian: „W sercu swoim odczuwam wielki smutek i nieustanny ból. Wolałbym bowiem sam być pod klątwą, odłączonym od Chrystusa dla zbawienia braci moich, którzy według ciała są moimi rodakami. Są to Izraelici, do których należą przybrane synostwo i chwała, przymierza i nadanie Prawa, pełnienie służby Bożej i obietnice.” Kiedy myślę o moich braciach i siostrach, którzy popadli w grzech, dużo łatwiej mi odczuć faryzejską dumę, że ich to spotkało, a nie mnie, niż „wielki smutek i nieustanny ból”. A przecież, jako chrześcijanie, jesteśmy Narodem Wybranym i nas także dotyczy obietnica, którą przedstawia dzisiejszy psalm: „Chwal, Jeruzalem, Pana, wysławiaj twego Boga, Syjonie! Umacnia bowiem zawory bram twoich i błogosławi synom twoim w tobie. (…) Nie uczynił tego dla innych narodów, nie oznajmił im swoich wyroków.” Skoro Bóg nad nami czuwa w tak szczególny sposób, czy On także nie odczuwa smutku i bólu widząc odstępstwa swoich dzieci? „Moje owce słuchają mego głosu, Ja znam je, a one idą za Mną.” – to słowa dzisiejszej aklamacji. Nie wolno mi być obłudnikiem, nie wolno mi zamykać się w wieży samouwielbienia. Jeżeli mam naśladować Boga, muszę zbliżyć się do ludzi, którzy odeszli od Kościoła i im towarzyszyć.

Zbudowani na fundamencie apostołów i proroków

Biskupi nie mają dziś dobrej prasy. Coraz więcej katolików, nawet tych wykształconych teologicznie, zaczyna ich postrzegać w czysto ziemskim wymiarze i pozwalać sobie na napastliwą krytykę, jakby byli oni jedynie przywódcami organizacji społecznej. Krytycy nie rozumieją, że Następcy Apostołów stanowią trzon Kościoła, bez którego nie będzie ani prezbiterów, ani Sakramentów św. Pogarda dla biskupów oznacza pogardę dla Chrystusa, który ich posłał. Św. Paweł w Liście do Efezjan przypomina mi dziś o ich roli: „Nie jesteście już obcymi i przychodniami, ale jesteście współobywatelami świętych i domownikami Boga, zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, gdzie kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus. W Nim zespalana cała budowla rośnie na świętą w Panu świątynię, w Nim i wy także wznosicie się we wspólnym budowaniu, by stanowić mieszkanie Boga przez Ducha.” Ewangelia według świętego Łukasza przypomina powołanie Apostołów: „Zdarzyło się, że Jezus wyszedł na górę, aby się modlić, i całą noc spędził na modlitwie do Boga. Z nastaniem dnia przywołał swoich uczniów i wybrał spośród nich dwunastu, których nazwał apostołami: Szymona, którego nazwał Piotrem; i brata jego, Andrzeja; Jakuba i Jana; Filipa i Bartłomieja; Mateusza i Tomasza; Jakuba, syna Alfeusza, i Szymona z przydomkiem Gorliwy; Judę, syna Jakuba, i Judasza Iskariotę, który stał się zdrajcą.” Tylko budując na fundamencie Apostołów sam będą wzrastał w wierze i napełniał się Duchem Świętym.

Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi

Jak niewiele potrzeba, aby zostać zbawionym, a zarazem – jak wiele. Tę dwoistość wyrażają dzisiejsze czytania. „Duch Święty przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami. Ten zaś, który przenika serca, zna zamiar Ducha, wie, że przyczynia się za świętymi zgodnie z wolą Bożą” – pisze św. Paweł w Liście do Rzymian. „Wiemy też, że Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra” – czyli wystarczy kochać Boga, aby dostać „wspomaganie”. Nasza niedoskonała modlitwa zostanie wówczas wzmocniona modlitwą Ducha Świętego. Bóg będzie nas wspierał we wszystkim, co służy naszemu dobru. „Spojrzyj i wysłuchaj mnie, Panie, mój Boże! Oświeć moje oczy, bym nie zasnął w śmierci” – proszę o to w psalmie. Czy to jest proste? Nie, nie jest. Czytam o tym w dzisiejszej Ewangelii według św. Łukasza: „Raz ktoś Go zapytał: «Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni?» On rzekł do nich: «Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi; gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie zdołają.»” Muszę podjąć konkretny trud, aby tego dokonać. Moja miłość do Boga nie może być tylko pustą deklaracją.

Ci, którzy we łzach sieją, żąć będą w radości

Blade poranki i zaszroniona ziemia sygnalizują, że zbliża się ta pora roku, kiedy najtrudniej mi znaleźć siły do życia. Jakby dla otuchy Kościół daje mi dziś Słowo, które przynosi nadzieję. „Cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić” – zapowiada św. Paweł w Liście do Rzymian. „Stworzenie bowiem zostało poddane marności – nie z własnej chęci, ale ze względu na Tego, który je poddał – w nadziei, że również i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych.” Trudno zaprzeczyć, że ta marność mnie także dotyka. Chcę jednak wierzyć, że trud codzienności nie jest celem mojej egzystencji. Że czeka mnie wyzwolenie. „Odmień znowu nasz los, o Panie, jak odmieniasz strumienie na Południu. Ci, którzy we łzach sieją, żąć będą w radości” – mówi dzisiejszy psalm. Zaś Pan Jezus w Ewangelii wg św. Łukasza zapowiada: „Królestwo Boże (…) podobne jest do ziarnka gorczycy, które ktoś wziął i posiał w swoim ogrodzie. Wyrosło i stało się wielkim drzewem, tak że ptaki podniebne zagnieździły się na jego gałęziach.” Odwagi, bracia i siostry!