Czy potrzeba mi więcej pokory? Na pewno nie, przecież jestem już pokorny. Test z dzisiejszej Ewangelii według Świętego Łukasza wydaje mi się łatwy do zaliczenia: «Jeśli cię ktoś zaprosi na ucztę, nie zajmuj pierwszego miejsca, by przypadkiem ktoś znamienitszy od ciebie nie był zaproszony przez niego. (…) Lecz gdy będziesz zaproszony, idź i usiądź na ostatnim miejscu.» Proszę bardzo, mogę siadać przy stole w dowolnym miejscu. Ale trochę gorzej będzie z tym, od czego rozpoczyna się dzisiejsze czytanie: „Jezus przyszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów, aby w szabat spożyć posiłek”. Czy chciałbym pójść na kolację do osoby różniącej się ode mnie poglądami i zaangażowanej w ich głoszenie? I to jeszcze do takiej, która traktuje mnie z wyższością, bo sama uważa się za szczególnie oświeconą? Moja pycha podpowiada, abym inaczej zaplanował wieczór i nie narażał się na poniżenie. A jednak Pan Jezus nie odrzucił zaproszenia i w dzisiejszej aklamacji zachęca mnie do tego samego: „Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornego serca.” „Gdy chodzi o Ewangelię – są oni nieprzyjaciółmi ze względu na wasze dobro” – pisze o Żydach Święty Paweł w Liście do Rzymian. To samo dotyczy moich „faryzeuszy”. Pan Bóg stawia ich na mojej drodze, abym doskonalił się w pokorze.